Wcześniej pisaliśmy o metadanych zawartych w dokumentach. Mówiliśmy, że na ich podstawie można określić tożsamość, jak i lokalizację autora. I to właśnie z lokalizacją związany jest geotagging.

Na czym to polega?

Geotagowanie to proces, w którym do pliku, zdjęcia, czy wiadomości tekstowej dodawane są metadane w postaci szerokości i wysokości geograficznej, a nawet bezpośrednich nazw miejsc. I choć ma wiele zastosowań przydatnych, czy wręcz potrzebnych, to warto poznać jego konsekwencje.

Narzędzie w rękach wymiaru sprawiedliwości…

Dzięki geotagowaniu udało się namierzyć wielu przestępców. Dotarcie do poszukiwanej osoby może odbyć się za sprawą tak zwyczajnej rzeczy, jak serwisy społecznościowe, które pękają w szwach od miliardów fotografii z metadanymi w środku. Dzieje się tak za sprawą informacji o lokalizacji, którą wiele programów domyślnie umieszcza w plikach graficznych.

…i w rękach przestępców

Bo jeśli jesteś na celowniku, to właśnie dzięki geotagowaniu można Cię namierzyć. Było tak chociażby w przypadku napaści na dom celebrytki z milionami dolarów na koncie – Kim Kardashian. Jako aktywny użytkownik wszelkich mediów społecznościowych, zawsze publikuje mnóstwo relacji i wideo oraz zdjęć w sieci. Zdarzenie miało miejsce w Paryżu w 2016 roku, kiedy to kobieta przesyłała kolejne i kolejne relacje w aplikacji Snapchat. Prawdopodobnie właśnie to doprowadziło włamywaczy do jej apartamentu, z którego później skradziono drogą, jak przystało na celebrytkę, biżuterię. A mówimy tu o showbiznesie, który wielu traktuje z przymrużeniem oka. Co w sytuacji, kiedy np. dziennikarz śledczy przez nieuwagę udostępni swoją lokalizację bohaterom własnego artykułu?

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej lub sam masz doświadczenia związane z geotagowaniem, napisz do nas lub rozpocznij dyskusję!